sobota, 14 października 2017

Pestero

zdjęcie:

Płeć: Ogier.
Tożsamość: Pestero.
Data urodzenia: 19 września
Wiek: 8 lat i 6 miesięcy.
Aparycja: Pestero jest koniem o niespotykanej ciemno-szarej maści. Posiada białe odmiany na przedniej prawej i dwóch tylnych nogach. Jego oczy są intensywnie niebieskie, ogon długi, a grzywa pofalowana. Na kłębie ma małą łatkę i pas w poprzek pyska, tam gdzie znajdują się jego oczy, w takim samym kolorze co czysty śnieg.
Charakter: Kto patrzy na tego ogiera z boku, ma wrażenie, że jest on wiecznie smutny i jakby przygnębiony choć niezwykle dostojny. I jest to prawdą, życie ciężko go potraktowało, więc rzadko się uśmiecha, a jego śmiechu nikt nie słyszał. Nie wyzna ci swojej historii, nawet gdy będzie prawie nieprzytomny, po prostu nie wydusisz tego z niego, bez względu na sposoby, chyba, że będziesz jego przyjacielem. Jeśli obdarzy kogoś całkowitym zaufaniem, będzie to niemal cud. Nie znaczy to oczywiście, że jest strachliwy. Wręcz przeciwnie, nie stchórzy nigdy, aż rwie się do bycia w pierwszym szeregu podczas bitwy. Za przyjaciół byłby zdolny oddać życie. Śmierć mu niegroźna. Jest typowym samotnikiem, nie szuka towarzystwa innych, jednak nie ucieka od tego. Jak ktoś chce spędzić w jego otoczeniu czas, po prostu to toleruje, na pytanie śmiało odpowie, choć krótko i zwięźle. Nie lubi mówić, znacznie woli milczeć. Wiecznie spokojny i opanowany, okazywany gniew jest dla niego czymś, co już dawno w życiu porzucił. To, że jest milczkiem i to, że życie dość ciężko go potraktowało nie znaczy, że nie jest pewny siebie. Raczej w drugą stronę. Musiał czasem wygłaszać mowy i nie zjada go wtedy trema ani nic z tych rzeczy. Po prostu mówi. Posiada jakieś tam poczucie humoru i często można usłyszeć od niego zgryźliwą uwagę, czy też wypowiedź otuloną w sarkazm. Sam potrafi sobie poradzić, lecz pomocą nie pogardzi. Jeśli staniesz się dla niego bliski, możesz śmiało na nim polegać. Skoczy za tobą w ogień. jak zajdzie taka potrzeba. W milczeniu znosi ból, zarówno fizyczny jak i psychiczny. Nie zabija o ile nie musi,a szczerość i honor są u niego na pierwszym miejscu. Swoje zdanie zawsze ma i nie zawaha się je wyznać.
Umiejętności: Potrafi chodzić tak cicho, że nie usłyszy go żadne zwierzę, doskonale umie się wspinać, skacząc szybko i nie zastanawiając się nad tym gdzie wyląduje gdyż on to wie.
Cecha wyróżnienia: Oczy. Oczy w kolorze bezchmurnego nieba w piękny dzień, lekko iskrzące, przepełnione pewnym smutkiem, jak i niezwykłą łagodnością. Jeśli choć raz w nie spojrzysz, nie zapomnisz ich wyrazu.
Historia: Jego historia jest długa i burzliwa, nie będę więc pisać szczegółów. Miał trudne dzieciństwo, nikt się z nim nie liczył oprócz kochanej matki, która w niedługim czasie odeszła, a dorosłe życie przygniotło go wręcz do ziemi. Jednak mimo burz w jego sercu powoli się podniósł i postanowił żyć jak dawniej. Niestety, radość pozostawił gdzieś w tyle, a wraca ona do niego tylko czasami. Przewędrował kawał drogi szukając swego miejsca aż natrafił na ślad Stada Clarisse. Postanowił przyłączyć się. Czy uda mu się znów cieszyć z życia?
Żywioł: śnieg.
Moce: Potrafi wywołać ogromną śnieżycę lub burzę śnieżną, w której sercu spokojnie i bez ruchu może stać tylko on.
Zawsze jest mu ciepło, nawet podczas straszliwego mrozu.
I trochę dziwna moc, ale...kiedy chodzi po śniegu nie zapada się. Sam nie wie w jaki sposób, ale tak gdzie konie mniej ważące od niego toną w zaspach, on stąpa po nich jak po twardej ziemi.
Daimon: Sowa śnieżna, Auris.
Głos: Sam Smith
Rodzina: Ojciec: Wektor, matka: Prima.
Bóg: Skąd ma wiedzieć? Nikt mu o żadnym nie mówił, ale może...
Zauroczony: Posiadał kiedyś wybrankę swego serca, ale to dawno zostawiony w tyle dział jego historii i nie chce do niego wracać.
Partner: Myślę, że szybko się to nie stanie, bo kto by chciał takiego przygnębionego konia?
Punkty statystyk:
siła: 80
szybkość: 120
zwinność: 100
zręczność: 50
wiedza: 50
spryt: 50
mana: 50
Inne: Ma bliznę na nodze, unika potężnych siwych koni ze względu na przeszłość.
Autor: Babilon/howrse


Od Miiko do …

Wczoraj wprowadziłam się do serca stada. Tam jest tak pięknie! Ale czy to będzie moje miejsce? Tego nie wiem. Wczoraj postanowiłam, że wybiorę się dziś wieczorem na zwiedzanie. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Szłam po głównej ścieżce oglądając cienie drzew spowite mgłą. Po między nimi zauważyłam parę świetlistych postaci. Może to duchy? Zastanawiałam się, ale nie poszłam sprawdzać. Słyszałam szum Morza Błękitnego. Wyjdę na plażę! Pogalopowałam po piasku. Czułam bryzę we włosach. Otworzyłam oczy. Morze łagodnie i leniwie wędrowało w te i weftę obijając się o góry z piasku. Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie krzyk, który właśnie usłyszałam.
Pobiegłam w stronę, z której dobiegł. Może coś komuś grozi?
Wbiegłam na wydmę i zmrużyłam oczy, aby coś widzieć w tej ciemności. I zobaczyłam to co chciałam. Zobaczyłam sylwetkę konia, który ześlizgiwał się z pięciometrowego klifu do morza. Nie mogłam odróżnić, czy to klacz, czy ogier.
- Pomocy! – zawołał głos.
Wbiegłam na klif. Wyjrzałam zza krawędzi. Koń stał trzema kopytami na malutkiej półce skalnej, a trzecia noga wygięta była pod dziwacznym kątem. Skręcona.
- Daj mi dwa kopyta! Wciągnę cię! – krzyknęłam do nieznajomego konia.
Zobaczyłam dwa kopyta w powietrzu, chwyciłam je i wciągnęłam obcego konia na klif.
W ciemności nie odróżniłam płci konia. Słyszałam, że oddychał bardzo płytko. Trzeba go zanieść do jakiegoś uzdrowiciela. Wzięłam konia na plecy z zadziwiającą łatwością i pognałam do serca stada.

<Ktoś na ochotnika, może?>

Od Zary do Koryna…

Koryn jest fajny. – przeszło mi przez myśl, którą odepchnęłam.
Po tym, co zrobił mój e… kolega, byłam dla niego milsza. Nawet raz uśmiechnęłam się do niego. Dziwiłam się, że tak się zachował. Inni nie byli tacy mili. Wyganiali nas ze swojego terytorium, albo wzywali od razu Asów. Nie przeszkadzało mi to, że musiałam wykonywać masę obowiązków, wręcz przeciwnie, spodobało mi się pomaganie Korynowi. Sir Spląt znalazł sobie nową przyjaciółkę, Terenis. To chyba moje miejsce na świecie. – pomyślałam. Wieczorem przyszedł do mnie Koryn.
- Cześć. – odezwał się. Posłałam mu półuśmiech.
- Jak tam? Podoba ci się u mnie? – spytał. – Zastanowiliście się już, czy zostajecie na stałe?
Chyba się przesłyszałam… Koryn spytał mnie, czy bym u niego nie została na zawsze…
Zarumieniłam się.
- Tak, bardzo chcemy u ciebie zostać. – słyszałam swoje słowa, nie wierzyłam, że je wypowiedziałam.
Zbliżył się do mnie.
- Obiecaj mi, Zara, że już nie będziesz kraść. – powiedział jak zwykle, spokojnym tonem – Gwarantuję ci, że u mnie będziecie mieli wszystko, czego wam trzeba.
- Obiecuję. – spojrzałam mu w oczy.
Odwrócił się i odszedł. Dam głowę, że się uśmiechnął. Jednak nie żałowałam słów, które wypowiedziałam. Ja naprawdę tego chciałam. Chciałam mieć dom, i prawdziwych przyjaciół.

< Koryn? Przykro mi, że musiałeś czekać>

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D