wtorek, 17 kwietnia 2018

Nambikeya

Zdjęcie:

Płeć: Czyż nie widać, że stworzenie to jest klaczą?
Tożsamość: Jej pełne imię brzmi Nambikeya, co oznacza wiarę, jednak pozwala mówić na siebie Namb lub Krastacjata. Nieraz używała tego ostatniego imienia do ukrycia swojej prawdziwej tożsamości i przez lata się do niego przywiązała.
Data urodzenia: 12 października, dokładnie o godzinie 22.42.
Wiek: 5 lat i 7 miesięcy.
Aparycja: Nambikeya jest smukłą, niezbyt wysoką klaczą o lśniącej izabelowatej sierści. Jej ogon jest długi i trochę skołtuniony przez miotający nim całe życie wiatr, lecz mimo to jest miękki i przyjemny w dotyku. Grzywa taka sama jak ogon, w kolorze bardzo jasnej mlecznej kawy, niezbyt długa, ale wystarczająca. Nawet jeśli tego nie widać, jest umięśniona, przez co posiada w sobie jakąś siłę mimo jej rozmiaru, który dla wrogów nieraz okazał się mylący. Długie, mocne nogi mogą nieść ją przez bardzo, bardzo długi czas bez zmęczenia i z dużą szybkością.
Charakter: To, co wyróżnia Krastacjatę, to niezwykły upór i wytrwałość w dążeniu do wyznaczonego celu. Jak się zaprze nic nie odwiedzie jej od tego co chce zrobić, chyba, że świadomość, że jej bliskim może się coś stać, lecz decyzje podejmuje zawsze tak aby oni byli bezpieczni. Na własne bezpieczeństwo mało zważa, mogłaby się rzucić sama na tysiące nieprzyjaciół. Przyjaciół będzie zaciekle bronić, jest niezwykle lojalna i oddana, lecz zdrajcom nie wybaczy. A lepiej nie mieć w niej wroga, ponieważ jest pamiętliwa i znajdzie cię, choć byś się ukrył po drugiej stronie wszechświata, w innej galaktyce czy w samej czarnej dziurze.
Kolejną cechą, która rzuca się w oczy jest pewność siebie, której nie da się zastąpić zmieszaniem czy niepewnością. A nawet jeśli, to ukryje to doskonale. Stara się swoją postawą i zachowaniem zawsze dodać innym otuchy. Zazwyczaj jest w dobrym nastroju, który objawia się częstym uśmiechem, a czasem śmiechem. Zdenerwować ją jest niezwykle trudno, lecz jeśli się to stanie lepiej zejść jej z oczu. Jest honorowa, oburza ją niekulturalne zachowanie i znęcanie się nad innymi. Raczej samotnik, woli swoje towarzystwo niż innych koni, ale nie ma nic przeciwko niemu. Nieraz zdarzało jej się kłamać podczas misji, więc jest w tym całkiem dobra, choć stara się tego nie robić. Przez lata nabyła doświadczenia w radzeniu sobie samotnie, lecz również stała się ostrożna i nieufna. Tego pierwszego zazwyczaj nie widać, ale zawsze roztropnie wybiera miejsca na sen albo dokładnie obserwuje spotkane, obce konie tak aby tego nie zauważyły. Kiedyś była zbyt ufnym koniem i niejednokrotnie było to wykorzystywane, więc ta cecha zmieniła się z biegiem czasu w zupełne przeciwieństwo. Teraz zanim komuś zaufa może minąć bardzo dużo czasu. Czasem usłyszy się od niej złośliwą uwagę czy zdanie okryte w ironię, lecz stara się aby jej słowa nikogo nie zraniły. Może wydawać się nieco ekscentryczna, ponieważ ma głęboko gdzieś co inni o niej myślą, a śmiechy czy grubiańskie teksty rzucane w jej stronę mają tylko taki efekt, że delikwent zostaje obrzucony pogardliwym spojrzeniem lub teatralnym odwróceniem się tyłem i machnięciem ogona. Kocha wolność i niezależność, nie ugnie się przed nikim ani nie podda się. Lubi galopować godzinami po pustkowiu czując wiatr w grzywie, nie wiedząc gdzie zaprowadzą ja jej nogi.
Umiejętności: Jak już wcześniej było zaznaczone, Nambikeya jest niezwykle wytrzymała, a także bardzo szybka, o wiele szybsza od innych koni, co jest także jej mocą. Potrafi doskonale się skradać i poruszać bezszelestnie, a dzięki temu, że nie jest tak wysoka jak większość koni umie przejść przez wąskie przejścia. Doskonale opanowała taktyki, które nie jeden raz pomagały jej przechytrzyć wroga. Lubi tańczyć i grać na instrumentach, które zostały wymyślone w jej rodzinnym stadzie, zwłaszcza na rotryce (odpowiednik perkusji). 
Cecha wyróżnienia konia: To co ją wyróżnia, to zdecydowanie jej oczy, których nie ma nikt inny na świecie. Jest to związane z jej żywiołem. Kiedy ma dobry humor jej duże tęczówki przedstawiają błękitne niebo z małymi, białymi chmurami swobodnie dryfujące po ich powierzchniach, lecz jeśli wpadnie w gniew obraz diametralnie się zmienia. Zamiast pięknego, niebieskiego nieba, w jej tęczówkach są ciemne chmury burzowe, które raz po raz są przecinane są przez jaskrawe błyskawice. Ten widok przerażał jej wrogów bardzo często, lecz mimo jej wyglądu ma nad sobą kontrolę. Jedyne czego nie ma to grzmotów, jednak bardzo łatwo jest je sobie wyobrazić.
Historia: Urodziłam się w dość dużym stadzie, którym rządził mój ojciec. Matki nie znałam, odeszła za szybko abym mogła ja pamiętać. Od dziecka nie podobał mi się sposób rządzenia Pesestegona. Wszyscy się go bali, a on doskonale o tym wiedział i tylko podsycał ten lęk. Karał za to, co nawet nie powinno było nazywać się przewinieniem, a był wyjątkowo okrutny. Wiele razy mówiłam mu, żeby zaprzestał tego co robi, ale nie chciał mnie słuchać i tylko wściekał się wyżywając się na jego ,,sługach" jak ich określał. Nawet dla mnie nie miał skrupułów, choć dużą ilość razy hamował się przed czymś, co doprowadziłoby do wyrzucenia mnie ze stada czy też jakiejś kary. W końcu miarka się przebrała, kiedy nakazał swoim strażnikom pobić i zaprowadzić do siebie mojego najlepszego przyjaciela, za rzekoma kradzież. Sama widziałam, jak robił to jego doradca, lecz mimo, że mu o tym powiedziałam, to olał to i wyżył się na Leterze- jedynym promieniem w moim życiu. Spróbowałam go bronić, ale ojciec zdenerwował się jak nigdy i oznajmił, że jak nie umilknę, to wyrzuci mnie ze stada, a Leterowi zrobi coś o wiele gorszego. Podejrzewałam, że ojciec oszalał i mówiłam innym wcześniej aby zbuntowali się i zrzucili go z tronu, ale zbytnio się bali. Kiedy powiedziałam mu, że nie odejdę i, że ma zostawić mojego przyjaciela w spokoju, puścił wszelkie hamulce gniewu i uderzył mnie. Byłam zdezorientowana, ale mocno wkurzona. Wtedy właśnie objawiła się moja moc- rozpętała się burza, podczas której uwolniłam Letera i razem z nim zniknęliśmy. Razem postanowiliśmy uwalniać wszystkich więzionych niewinnych z niewoli Pesestegona. Z ciągiem lat dołączało do nas więcej koni, które pozbyły się lęku i przezwyciężały go aby doprowadzić do końca czasów władzy ojca. Utworzyliśmy własne stado, na którego czele stałam ja i uwalnialiśmy wciąż nowe konie. W końcu udało nam się namówić potajemnie innych, którzy dotąd do nas nie dołączyli do buntu i razem pozbawiliśmy ojca stanowiska. Uciekł jak tchórz i nigdy więcej o nim nie słyszałam. Po tych wydarzeniach zachciałam odejść od innych i ruszyć w świat. Pieczę nad nowym stadem powierzyłam Leterowi i ruszyłam w drogę samotnie. Po wielu miesiącach dotarłam tutaj.
Żywioł: Burza.
Moce:
*niezwykła szybkość- biega o wiele szybciej od innych koni, przy czym nie męczy się.
*Potrafi wywołać olbrzymią burzę na wiele kilometrów, razem z ulewnym deszczem, głośnymi grzmotami i jasnymi błyskawicami, a czasem, lecz bardzo rzadko i tylko w ostateczności może jednym w coś lub kogoś trzasnąć, choć jeszcze nigdy w ten sposób nikogo nie zabiła, ponieważ nie cierpi tego robić. Słucha się jej wtedy także wiatr.
*Jest odporna na elektryczność.
Daimon: Jej daimonem jest wąż- Telester. Nie jest jadowity ani szczególnie groźnie usposobiony, wręcz przeciwnie- pomocny i radosny, taki sam włóczykij jak jego towarzyszka.
Głos: Fall Out Boy- Irresistible ft. Demi Lovato (chyba nie muszę dodawać o czyj głos chodzi.)
Rodzina: Matka zmarła tak dawno, że Namb nie znała swojej matki, lecz ojca tak i to aż za dobrze. Był brutalem i przywódcą pierwszego stada, do którego należała, a zwał się Pesestegon.
Bóg: O ile jej wiadomo, żaden nie zapisał się w drzewie genealogicznym jej rodziny.
Zauroczona: Och, jej serce zbyt cieszy się wolnością od miłości.
Partner: Patrz wyżej.
Punkty statystyk:
- Siła: 50
-Szybkość: 100
-Zwinność: 100
-Zręczność: 75
-Wiedza: 50
-Spryt: 75
-Mana: 50
Inne: Ma klaustrofobię, lecz stara się przezwyciężyć ten lęk.
Autor: Babilon/howrse

Od Shaytana do Miiko...

Leżałem na poły na boku z podwiniętym pod siebie jednym skrzydłem; drugie wycelowałem w niebo, prosto w jedną z gwiazd błyskających na firmamencie w prześwicie między koronami drzew. Niedaleko mnie leżały resztki zbutwiałego, grubego pnia na którym oparłem pysk. Nie byłem w stanie zasnąć gdy z otaczających mnie zupełnie obcych i nieznanych ciemności mogło w każdej chwili coś wyskoczyć, a poza tym nie dawało mi spokoju dzisiejsze stado. Poluzowałem wodze rozsądku i oddałem się rozmyślaniom. Konie na pewno były magiczne; jeden z nich próbował bezskutecznie spalić iluzję, inny znów używał w tym celu wietrznego wiru. No i tamta klacz...nie widziałem jej w akcji, za to miała charakterystyczną plamę na zadzie i kruczoczarną sierść. Chyba nie zdradziłem jej zbyt wiele. Ciekawe, czy będą próbowali mnie ścigać, czy też mają lepsze rzeczy do roboty. Zastanawiałem się, co dalej począć. Tereny były bardzo urodzajne i właściwie dobrze byłoby tu zostać przez jakiś czas.
Wtem usłyszałem cichy szelest. Z zarośli wyłoniła się kocia sylwetka z błyszczącymi, zielonymi oczami. Crux przechylił łeb, po czym podszedł i położył się przy moim brzuchu.
- No, jak polowanie? - mruknąłem niechętnie. Drapieżnik westchnął tylko w odpowiedzi, opuszczając powieki. Uznałem, że najlepiej będzie zrobić to samo.
~Rano~
Po rozprostowaniu kości zatrzymałem wzrok na moim towarzyszu.
- Chcesz iść ze mną?
- Czemu nie. - lekko się uśmiechnął i zeskoczył z pnia. Przeszedłem kawałek lasu spacerkiem, jednak po pewnym czasie przystanąłem i poprosiłem Cruxa, by wdrapał się na mój grzbiet. Przez kilka sekund formowałem w głowie prawidłowy obraz, po czym nastąpił pojedynczy błysk i krajobraz wokół mnie gwałtownie się zmienił. Kilkadziesiąt metrów przede mną znajdowała się granica lasu z polaną. Kot zeskoczył ze mnie na ziemię, wciągając w nozdrza nowe zapachy. Skubnąłem trochę pysznej, soczystej roślinności, gdy drapieżnik odezwał się:
- Ktoś tu jest. Idzie w naszą stronę. - nadstawiłem uszu. Wśród gęstwiny mignęła mi kara końska sylwetka. Cofnąłem się trochę. Towarzysz na rozkaz wyszedł na otwarte pole, przyjmując ni to normalną, ni to bojową postawę. Kiedy istota się zbliżyła, rozpoznałem w niej tą samą klacz z wczoraj. Na wszelki wypadek stworzyłem własną iluzję kilka metrów dalej w krzakach.

<Miiko?>

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D