środa, 16 maja 2018

Od Shaytana do Miiko...

Wpierw odczułem ulgę, iż nie zna pełnej, prawdziwej wersji historii, po czym wzruszyłem tylko ,,ramionami".
— Zawsze bywa gorzej. Świat potrafi zafundować coraz to nowe tortury. - uśmiechnąłem się pod nosem, wpatrując się w gęste, intensywnie zielone zarośla będące mieszkaniem dla rzeszy ptaków, kryjówką wszelkich ssaków i, stety niestety, całych chmar owadów, które reagowały na najmniejsze muśnięcie. W zimie zapewne nie wyglądało to tak pięknie. Może będę miał okazję się przekonać? Wędrowaliśmy dalej, a ciszę przerywały tylko objaśnienia Miiko na temat całej struktury stada, co było jednocześnie ciekawe i typowe. Wtem z leśnej gęstwiny wyskoczył prosto w moją stronę szaro-brązowy kształt, a raczej smuga. Odskoczyłem, jednak o wiele mniej zaskoczony niż moja towarzyszka która próbowała już samoobrony. Crux natomiast przysiadł zadowolony z siebie na moim grzbiecie z uśmieszkiem na pysku.
— Ty! - krzyknęła gniewnie klacz.
— Niespodzianka! - wyrecytował śpiewnie. W zamian za ten wybryk trzasnąłem go ogonem. Kot prychnął, ale nie ruszył się z miejsca, czyszcząc łapę.
— Możemy iść. Jeżeli chcesz, możesz spuścić z niego trochę energii. - zaproponowałem spokojnie.
— Ha! Znam świetne miejsce. - karuska ruszyła przed siebie raźnym krokiem.

<Miiko? Wena nie idzie>

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D