niedziela, 3 września 2017

Od Arkadii do Zary...

Gdy upewniłam się że Zara i sir Spląt poszli spać. Zagarnęłam do siebie Kikiego kładąc go na swoją głowę, tak by mógł się trzymać mojej grzywki. Nie umiałam zasnąć na gołej ziemi. Zazwyczaj spałam w roślinnym kokonie. Czułam się tak bezpieczna. Usiadłam i skupiłam się na najbliższym krzewie i pnączu. Wokół mnie zaczęły się zbierać kępy trawy i liści, a grube pnącze oplatać mnie od dołu w górę do samej głowy. W ten sposób konie natury oczyszczają swoje myśli lub te lepsze w czarach spoglądają w przyszłość lub przeszłość. Arkadia do tych lepszych nie należała, ale się uczyła. Teraz zatonęła pogrążając się w leczniczym śnie, na hamaku z liści, w środku kokonu.
*Rano*
Arkadii spało się tak dobrze. Było tak wygodnie. Nie chciała wstawać. Ale gdy usłyszała wrzask Zary, obudziła się a kokon znikł. Wszystkie rośliny się cofnęły przerażone, nagłą pobudką Arkadii i wrzaskiem Zary. Upadłam z hukiem na ziemie.
-Aua. - powiedziałam. Wszystko mnie bolało. - Na drugi raz możesz budzić mnie trochę ciszej?

<Zara? Podoba się>

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D