piątek, 29 czerwca 2018

Od Nambikeyi do Kennedy...

Przez chwilę moja duma kazała mi strzelić focha i odejść z podniesioną głową, wyglądając na niezwykle obrażoną, ale mentalnie kopnęłam się w cztery litery i przegoniłam ją precz. Rozumiałam, że klacz miała powód, dla którego wygoniła mnie sprzed swojego mieszkania i postanowiłam, że dam jej czas aby ochłonęła. Po paru dniach do niej zagadam jak gdyby nic się stało. Najwyraźniej miała zbyt niską samoocenę i nie potrafiła dostrzec w sobie piękna. Zapewne jakieś wydarzenie z przeszłości doprowadziło ją do takiej wrażliwości aczkolwiek nie mogłam być pewna. Na razie nie zamierzałam pytać.
Na początku schodziłam z klifu powoli, jednak po paru minutach przyspieszyłam i pokonałam całą drogę w skokach. Potem ruszyłam spokojnym krokiem wzdłuż plaży nie napotykając po drodze nikogo, z czego byłam szczerze rada.

***

Parę dni później spacerowałam ponownie plażą wsłuchując się w odgłos wyrzucanych na brzeg fal i szum bryzy. W polu mojego widzenia ukazała się Kennedy, wpatrzona w morze, stojąca nieruchomo jak skała. Postanowiłam do niej podejść tak aby to zauważyła, żeby jej nie wystraszyć. Zauważyła mnie i postąpiła krok do tyłu, lecz zatrzymała się i czekała na mnie w milczeniu.
-Czujesz się lepiej?- spytałam z odrobiną troski, kiedy już znalazłam się obok niej. Spojrzała na mnie z lekkim smutkiem w oczach i pokiwała głową.
-Przepraszam.- mruknęła pod nosem grzebiąc kopytem w piasku. Przekręciłam głowę i uśmiechnęłam się.
-Spokojnie, nie przejmuj się.- westchnęła cicho, po czym z powrotem przeniosła wzrok na fale gubiąc go w nich na parę długich chwil. Ja spojrzałam w drugą stronę, na brzeg, po czym rzuciłam okiem na niebo, które przybrało postać szaro-burego koca przykrywającego słońce. Nie ulegało wątpliwości, że za najpóźniej godzinę lunie duży deszcz. Wyczuwałam to.
-Lepiej schrońmy się gdzieś aby nie przemoknąć.- powiedziałam nadal wpatrując się w chmury. Klacz ocknęła się z własnych myśli i skinęła głową na potwierdzenie. Ruszyłyśmy bok w bok rozglądając się za jakąś nadającą się do przeczekania deszczu kryjówką.

<Kennedy?>

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D