wtorek, 26 września 2017

Od Zary do Stelli…

Pognałam do Serca Stada. Zależało mi, aby dotrzeć tam jak najszybciej.
Przybiegłam do wielkiego drzewa, przy którym panował rozgardiasz, bo przybył już niemały tłum koni. Zobaczyłam czarnego  ogiera, który wszedł na skałę.
- Witam Was, konie ze stada! Mam wspaniałą nowinę. Otóż za dwa dni w sercu stada będą miały miejsce Igrzyska Walki!
Poczułam adrenalinę. Muszę się zapisać. O oto zobaczyłam . Klacz, przez którą się zderzyłam. Była brązowa, w grzywę miała wplecione pasemki i miała dziwne tatuaże na grzbiecie. Prychnęłam. Co? Ona chce się zapisać?! Wolne żarty! Wygram z nią z łatwością.
Po przemowie były zapisy do Igrzysk. Podałam imię Paula, nie swoje, bo byłam jeszcze poszukiwana. Jedyny warunek był taki, że trzeba mieć przynajmniej jeden rok i sześć miesięcy, idealnie! Kątem oka zobaczyłam jak klacz się zapisuje. Podeszłam do niej.
- Odbiło ci? – mruknęłam. – Pokonają cię mrugnięciem oka! – zaśmiałam się.
Obróciła się w moją stronę. Widziałam gniew w jej oczach.
- Nie będę gorsza od ciebie – powiedziała spokojnie.
- No to do Igrzysk.
- Do Igrzysk – pogalopowała w stronę części mieszkalnej.
Mruknęłam coś pod nosem i ruszyłam w stronę głównej drogi, która miała doprowadzić mnie na tereny mojego kolegi, Koryna.
Na Igrzyska zapisało się łącznie trzydziestu siedmiu ochotników. Gra była prosta. Walczyliśmy ze sobą, gdy wygrasz pojedynek dostajesz punkta, gdy przegrasz odejmują go. Każdy miał przed sobą trzy pojedynki. Trzeba było zebrać przynajmniej dwa, wtedy dostaje się do finału. W finale jest ciut inaczej, bo każdy walczy tylko dwa razy, i trzeba zebrać dwa punkty. I potem wygrana!
Wbiegłam na tereny Koryna. Spotkałam go przy jeziorze. Opowiedziałam mu o Igrzyskach Walk.
- Pchi – mruknął. – To żadna przyjemność kogoś bić. Idiotyczny pomysł. Zrobiłaś swoje obowiązki?
- Tak, podlałam trawę, zebrałam owoce z drzew, pozbierałam gałęzie, i napełniłam pojemniki filtrowaną wodą z jeziora.
- Odmaszerować!
Poszłam przygotowywać się do Igrzysk. Przygotowałam sobie program gimnastyczny, gdzie napisałam jakie ćwiczenie będę kiedy wykonywać i ile razy. Poszłam się napić. Przy małej rzeczce, w której filtrowała się woda z jeziora, spotkałam sir Spląta, mojego daimona. Było mi głupio, bo nie spędzałam z nim w ogóle czasu. Widujemy się może raz dziennie. Opowiedziałam mu o moim udziale w Igrzyskach.
- Na pewno będziesz świetna! – oznajmił. Jednak unikał mojego wzroku, i zrozumiałam, że coś jest nie tak. Postanowiłam, że nie będę drążyć tematu, on często ma złe dni.

<Stella?>

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D