niedziela, 13 listopada 2016

Od Stelli do Kosariusa...

Stella poczuła zapach wody. Zaczęła się budzić. Piekła ją kostka. I bok. Do tego w nosie jeszcze czuła wodę. Po jakimś czasie przypomniała sobie, co się stało.  Spadła z wodospadu… Zerknęła na Hope`a, który leżał obok. Była wykończona i głodna. Powiedziała do wilka dingo jakiejś kojące słówko, ale ten… Nie poruszał się. Żeby sobie na sprawiać przykrości, uznała, że albo jeszcze nie odzyskał przytomności, albo… Śpi… Stella przeczołgała się do niego i objęła go lewą, przednia nogą. Po chwili zaczęła myśleć, żeby zrobić coś pożytecznego. Hope się obudzi, będzie głodny. I co…? Trzeba coś dla niego zapolować. Z wielkim trudem wstała na nogi i się rozejrzała.
- Nie… Nienawidzę wody – mruknęła do siebie. Przed chwilą znalazła kilka kwiatków lotosu i orchidei. Przydadzą się, aby opatrzyć rany i do jedzenia. Pod drzewem było nawet kilka grzybków! Będzie obficie. Podzieliła grzyby na części, dodała trochę płatków kwiatów, i soku z nich. Z leczniczej orchidei zrobiła dobry, mocny bandaż, którym opatrzyła rany Hope`a. Wkrótce się na szczęście obudził. Łapczywie zjadł sałatkę, przygotowana przez Stellę. Potem jej podziękował. Ona poszła jeszcze po wodę do picia do wodospadu. Nalała ja do kory i zaniosła Hope`owi. Gdy wracała, zobaczyła dwie postacie w tyle. Uśmiechnęła się. Kosarius, Kastoro, Salvador i Likaona. 

<Kosarius?>

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D