niedziela, 15 kwietnia 2018

Od Miiko do Shaytana...

Mam wrażenie, że z kimś się zderzyłam. Był to bułany ogier o ładnym, złotym pysku. Miał duże, czarne skrzydła. To on ,,wyczarował`` lwa.
- Czemu to im zrobiłeś? - mówię jako pierwsza ruszając obolałą głową. - Coś ci zrobili?
- E... Nie . - odpowiada chłodno.
Czemu to zrobił? To miała być zabawa? I to cudzym kosztem? Wzdycham. Nic nie mogę na to poradzić, ale coś mnie zaciekawiło.
- Jak to zrobiłeś? - pytam.
- Iluzja.
Nie pytam o nic więcej. To nie moja sprawa. Było mi trochę smutno, że tak potraktował inne konie. Ale ja też czasem robię innym numery... Widzę jak odchodzi w dal i wzbija się w powietrze. Podążam za nim wzrokiem, aż znika w chmurach.
.
Minęło sporo czasu, a ja nie mogę przestać o nim myśleć. Nawet podczas kolacji nie mogę to zrobić. Moje myśli krążą jak szalone wokół ogiera. Nigdy wcześniej go nie widziałam. Możliwe, że jest zupełnie nowy. Shanti rozmawia ze mną koło dziesiątej, jeszcze przed snem.
- Coś takiego. - wzdycha. - Nigdy nie mieliśmy tu koni od iluzji.
- Bardzo, bardzo stary żywioł. Praktycznie zapomniany.
W nocy też o nim myślę. Jest dla mnie zagadką.
Ciekawe, czy go jeszcze kiedyś spotkam?

<Shaytan?>

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D