piątek, 24 listopada 2017

Od Amber do Nakira...

Po około dwóch godzinach marszu zrobiliśmy postój. Nie narzekałam na ranę, Pestero i tak musiał mieć ze mną sporo problemów. Napiliśmy się wody, jedzenia odmówiłam. Przez cały ten czas byłam nieobecna – rozmyślałam o moim towarzyszu. Miałam pewność, że mogę mu ufać; jego spokój udzielał się i mi. Próbowałam zaglądać w jego myśli, ale odniosłam porażkę. Widziałam nieznajomą klacz, dom Pestera i mnie, galopującą w jego kierunku. Wcześniejsze wydarzenia były za barierą nie do pokonania. Ogier bardzo chciał o czymś zapomnieć i najwidoczniej mu się to udało. No, może prawie. Nigdy wcześniej nie poznałam nikogo o tak silnej woli, by mógł pokonać moje moce; sprawiało to, że miałam ogromny szacunek do niego. Viridi raz i drugi przyłapała mnie na patrzeniu mu w oczy; w końcu się opanowałam i spróbowałam zagadnąć towarzysza.
  - Długo należysz do stada?
  - Nie. – zwiesił głowę i na chwilę w jego oczach zobaczyłam coś, co zrobiło go zupełnie innym koniem. Żałował czegoś z przeszłości? Nagle poczułam, że ogarniają mnie wyrzuty sumienia. Nie powinnam próbować poznać tajemnicy, która nie została przecież zapomniana bez powodu. Pestero znalazł w stadzie Clarisse miejsce, w którym wreszcie mógł być tym, kim chciał… A ja sprawiłam, że w moich oczach stał się sobą z wciąż nieznanej mi przeszłości. Żałowałam, że nie mogę zapomnieć tak jak on, a pozostawało mi tylko jedno. Tajemnica za tajemnicę?
 Wyrwawszy się z zamyślenia, nagle zauważyłam jak bardzo jest zimno. Niebo zasnuły jeszcze gęstsze chmury, a ja bezskutecznie próbowałam ukryć dygotanie. Nowo poznany ogier spojrzał na mnie i z lekkim uśmiechem zajął miejsce po mojej prawej stronie, osłaniając mnie od zimna. Po chwili zaczął padać śnieg, a Pestero podniósł łeb i przymknął oczy.
  - Nie jest ci zimno? – spytałam z czystej ciekawości.
  - To moja moc. Nie wiem, po kim ją odziedziczyłem. – na chwilę zamilkł. Na myśl o rodzinie? – W takich chwilach czuję się wolny…
  - Ja… Nie mam jakiś szczególnych mocy. Widzę w ciemności i zamieniam się w wodę… - A tajemnica? – Prócz tego kocham biegać. – dodałam. Tajemnica poczeka.
 Kilka sekund później zobaczyliśmy wyłaniające się z oddali wielkie drzewo. Byliśmy niedaleko serca stada… Po chwili galopowaliśmy w stronę wzgórz, które powoli przykrywały kolejne płatki śniegu.

<Nakir? Koryn, musimy w końcu zatytułować wenę ;)>

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D