środa, 20 czerwca 2018

Od Corra do kogoś...

Morze. Jak co wieczoru Corr czuł pod kopytami mokry piasek, nogi i grzbiet otoczone słoną wodą okrywały go niczym wielki koc, a przez nozdrza wlatywał zapach słonej wody. Podmuchy wiatru delikatnie wprawiały jego grzywę w zmiany położenia na jego szyi. Wycofał się na płytszą wodę. Jak co wieczór rozpalił ognisko i jak co wieczór zasnął nie do końca najedzony, a wręcz głodny, bo Ran jeszcze nie wrócił z polowania. To jego daimon zapewniał mu jedzenie i dotrzymywał towarzystwa. Corr potrzebował go. Był jego najlepszym przyjacielem. To on odwiódł go od samobójczych myśli, które teraz już rzadko nawiedzały młodego czerwonego ogiera. Ich przyczyna sięgała do źrebięcych lat Corr'a. Nagle coś głośno huknęło. Corr szybko otworzył oczy. Zdał sobie sprawę, że to nic innego jak jego własny żołądek, domagający się czegoś do jedzenia. Wstał i się przeciągnął. Było około trzeciej nad ranem. Wiedział, że już nie zaśnie. Zmusił się do użycia mocy, której nienawidził. Zaświecił się własnym blaskiem. Ostatnimi resztkami sił zmusił się do nie podpalenia okolicy. Ruszył przed siebie. Musi znaleźć Randolfa i jedzenie.
~*****~
To drugie miał już za sobą. Skubnął jakiejś trawy, ale ta była nie dobra. Smakowała solą i raczej piaskiem niż zieleniną. Randi wracając z polowań zawsze zbierał dla Corr'a świeżej trawy. No, ale solna trawa musiała wystarczyć. Wiedział, że Ran nigdy nie odchodzi bardzo daleko. Tak do trzydziestu kilometrów od plaży. Wtedy Corr go dostrzegł. Ryś był spętany w sieć myśliwską w taki sposób, że nie mógł się poruszyć by przeciąć jej pazurami. Oczywiście cały plan ratowania Randolfa z pełzł na niczym, gdy Corr postawił nogę w nie właściwym miejscu. Zaraz obok "gniazda" węży. Żmija, zapewne matka, ugryzła biedaka w nogę. Zarżał z bólu, po czym wyemitował bombę atomową w postaci płomieni buchających z grzbietu i wyleciał na polanę, pędząc na oślep. Panicznie bał się węży. Nagle zderzył się z jakimś koniem. Upadli na ziemię. Corr zmusił płomienie ostatnim wysiłkiem woli by zgasły, po czym zrobiło się czarno.

<Heh, ktoś chętny? Z kim zderzył się Corr? Co działo się dalej? Wiem super długie to ono nie jest, ale będę się starać pisać dłuższe>

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D