piątek, 8 czerwca 2018

Od Zary do Koryna...

Mglista, ciemna postać się do niej zbliżała. Miała duży czarny płaszcz.W blasku księżyca widać było czerwone oczy, długie zębiska i złoto - brązową maść postaci. Ogier jednym kopycie miał ogromną kosę. Zbliżał się do niej z szalonym uśmiechem - z uśmiechem wariata. Zara stała tam, bezbronna i samotna pozostawiona na pastwę ukochanego. Ogier zaczął do niej podchodzić, ona oddalała się. Zara czuła, że nie ma siły walczyć z ukochanym koniem. Potknęła się i upadła. Ogier wyglądał na bardziej zadowolonego z tego faktu. Podszedł do niej, ona tylko patrzyła mu w oczy. Patrzyła mu w oczy, kiedy ją zabijał.
Zara obudziła się z krzykiem, a jej krzyk wkrótce przeobraził się w szloch. Nie było przy niej Koryna - ogier zawsze przybiegał, kiedy wyczuł krzywdę ukochanej. Zara nie do końca wiedziała, czy pragnie teraz jego obecności. Nie, żeby sen coś znaczył, Zara dobrze wiedziała, że koszmary i sny to ostatnie myśli przed snem, ale wolała po prostu pobyć sama przez jakiś czas. Wstała i poszła do jeziora. Ochlapała łeb wodą, aby się ożywić. Niewiele to dało. Wkrótce nie pamiętała połowy ze snu - i dobrze - pomyślała Zara. Nie zjadła śniadania. Nie miała na to ochoty. Poszła na jej ulubione wzgórze pustynne na terenie Koryna. Widziała z tam tond wszystko. Jezioro, zgliszcza, najbardziej zamieszkane przez nią miejsca.
- Cześć. - powiedział ktoś za nią. Ona odwróciła się. Za nią stał Koryn. Nie poruszyła się. Patrzyła mu w oczy. Teraz już wiedziała. W śnie to nie był on. Najprawdopodobniej była to ta drobna, niewidoczna skaza w Korynie - wada, która zawsze będzie mu dokuczać. Zemsta.
Nie uśmiechała się. On też nie. Usiadł przy niej, zachowując dystans.
- Nic nie powiesz? - zapytał cicho.
- Co mam powiedzieć?
Ogier utkwił wzrok w jeziorze.
- Że mnie nienawidzisz.
Milczała. Odpowiedziała dopiero po długiej chwili.
- Nie da się kogoś kochać i nienawidzić jednocześnie. A może się się da. Nie wiem. Wiem, że nie czuję nic w stosunku do ciebie, nic prócz... Miłości, tęsknoty, zaufania i oddania.
Teraz on zamilkł. Zara delikatnie położyła kopyto na jego ramieniu. On spojrzał na nią. Przypomniał sobie te oczy w których się zakochał, ten charakter, tą maść, która była dla niego jak senne marzenie.
- Myślisz, że ty jesteś złym koniem? Spójrz na mnie. Kradłam. Zdarzało mi się bić. Rabować. Szantażować.
Zbliżyła się do niego. Koryn położył swoje kopyto na grzywie klaczy, bawiąc się czarnymi kosmykami włosów ze srebrnymi wstążkami. Ona ułożyła swój łeb na szyi ukochanego. Podeszli do siebie jeszcze bliżej. Ogier złapał delikatnie kopyto klaczy i zaczął składać pocałunki na nadpręciu klaczy. Zara czuła każdy jego dotyk. I pragnęła więcej. - po raz pierwszy w życiu chciała doznać tego uczucia.

<Koryn? Onieśmieliłam cię? NIE zrobili tego>

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D