sobota, 23 września 2017

Od Koryna do Zary...

Pokiwałem parę razy głową z uśmiechem, po czym machnąłem skrzydłami.
-Dobrze, miło będzie nam was gościć.- odwróciłem się i odszedłem parę kroków dalej. Spojrzałem przez ramię. Zara przypatrywała mi się uważnie, a Spląt siedział obok obserwując chmury.
-Możecie poruszać się po całym naszym terytorium, lecz póki co lepiej trzymajcie się nas, ponieważ może zjawić się policja. Jeśli spotkają świadków i oni powiedzą im gdzie poszliście, możecie być pewni, że choć kiedyś ich już wywaliłem to przylecą tutaj.- spojrzeli po sobie wymieniając zaniepokojone spojrzenia.
-Nie przejmujcie się. Dopóki u nas jesteście nie mają prawa robić coś z wami bez mojej wiedzy i pozwolenia.- pies odetchnął głęboko, a klacz lekko skinęła głową po czym się położyła. Spojrzałem w górę. Słońce świeciło jasno, będąc w połowie swej wędrówki. Westchnąłem i opuściłem głowę, kosztując zielonej, smacznie wyglądającej trawy tuż przed moimi przednimi kopytami.

***

Obudziły mnie krzyki, protesty, pogardliwe prychnięcia i grubiańskie rozkazy. Poderwałem się na nogi i ujrzałem następującą scenę. Dwóch Asów stało pomiędzy prychającą Zarą i warczącym Splątem, a trzeci przyglądał się temu z drwiącym skrzywieniem twarzy, bo uśmiechem nazwać tego nie można. Dotąd mnie nie ujrzeli, bo leżałem za dosyć sporym kamieniem lecz teraz byłem odsłonięty. Natychmiast się schowałem i rozejrzałem w poszukiwaniu sokolicy. Siedziała na drzewie obserwując i posłała mi znaczące spojrzenie. To było do przewidzenia. Trzeba coś zrobić, zagwarantowałem im bezpieczeństwo. Nachyliłem uszy chcąc lepiej słyszeć wymawiane przez (najwidoczniej przywódcę) krzywiącego się pegaza przechwałki i groźby:
- W końcu was mamy. Teraz już nie zwiejecie, nasi poprzednicy byli zbyt głupi aby was dopilnować ale z nami się tak nie da. Jesteśmy o sto razy mądrzejsi i każda myśl o ucieczce, którą pomyślicie będziemy słyszeć i dzięki niej udaremnimy wasze niecne knowania. Czeka was zasłużona kara, na którą czekamy z utęsknieniem. No, ale chodźmy już. Nie każemy komendantowi czekać.
-Może poczekać jeszcze chwilę.- w tym właśnie momencie wyszedłem zza skały stając tuż za plecami przywódcy. Jego mina była bezcenna. Wyglądał na zdezorientowanego, potem zdziwionego, a potem zdenerwowanego. Odwrócił się wlepiając we mnie wzrok pełen furii.
-To ty.- tak, znaliśmy się doskonale. Nasze ostatnie spotkanie nie było dosyć miłe.
-No, no, stary znajomy. Czemuż to nie chciałeś zawiadomić mnie o swoim przybyciu? Tęskniłem.- zatkało go.
-Czemu przeszkadzasz nam w robocie?- spytał w końcu próbując przybrać pogardliwy wyraz pyska.
-Zapomniałeś chyba, że każdy kto jest na moim terenie musi mieć moją zgodę na to. Ci zastosowali się do tego i choć miałem parę warunków postanowili je spełnić i za to otrzymali gwarancję bezpieczeństwa.
-I w związku z tym?- uniósł jedną brew. Zaczęła denerwować mnie ta jego arogancja, lecz udało mi się zachować spokój.
-Nie możesz ich stąd zabrać ani sądzić. Również robić im jakichkolwiek przykrości.
-Ach tak?
-Tak.- roześmiał się. No normalnie się roześmiał. Zgrzytnąłem zębami.
-No to wiedz, że właśnie to mam zamiar zrobić. Nie przejmując się tobą i twoimi widzimisię. Zawrzało we mnie jednak zachowałem spokojny wyraz pyska. Odwrócił się, a ja właśnie wtedy zacząłem mówić.
-Zwykle bywam uprzejmy dla obcych. Ale tacy jak ty na to nie zasługują. Nie masz prawa rozkazywać mi na moim terenie, a jedynie prosić. Słuchaj uważnie. Jeśli kiedykolwiek tu wrócisz możesz być pewny, że trzasnę cię w ten pusty łeb. Krótko mówiąc, ZJEŻDŻAJ.- zacząłem powoli, cicho i kulturalnie. Stopniowo podwyższałem głos i przy ostatnim słowie krzyknąłem. Pegaz podskoczył, również jego kompani, na których nie zwracałem uwagi. Zara i Spląt przyglądali się z niepokojem.
-Nie będziesz mi rozkazywać.- odparował ironicznie. Gotowało się we mnie już na całego, dlatego podszedłem i stanąłem tuż przed jego nosem.
-Owszem, będę. A teraz wylatuj i trzymaj się od mojego terenu z daleka.- uśmiechnął się tylko z przekąsem do swoich podwładnych, a ja wkurzony do granic ryknąłem mu prosto w pysk:
-WWOOONNNN!!!- przestraszył się widocznie, dał gest tamtym dwóm i wzniósł się w powietrze najszybciej jak się dało po czym odleciał, nawet nie czekając na towarzyszy, którzy czym prędzej podążyli w jego ślady.

<Zara? Korynek się wkurzył ;)>

Niska aktywność

Tak jak widać... Na blogu kompletnie nie ma aktywności. Boję się najgorszego, a mianowicie, że blog został pogrzebany. Proszę wszystkich członków na blogu o tą jedną, malutką iskierkę nadziei. Gdy nie będziecie pisać opowiadań, blog upadnie i się już nie podniesie. Nie chcę do tego dopuścić, chyba mnie rozumiecie. Gdyby blog umarł, czułabym w sobie pustkę... Tak jak po stracie hobby, albo ukochanego zwierzątka... Apeluję do Was wszystkich. Gdy sytuacja się nie zmieni przeprowadzimy selekcję, a jeżeli nie będzie członków, blog zostanie zawieszony nieodwracalnie.
Chociaż przemyślcie

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D