środa, 7 lutego 2018

Od Pestera do Amber...

Z westchnieniem powitałem świadomość, która dopadła mnie po miłych godzinach snu. Kolejny dzień niosący wspomnienia...Powoli otworzyłem oczy i pierwsze co ujrzałem, to zasnuwające niebo skłębione chmury. Nie spałem w środku z moimi towarzyszami. Nie dlatego, że im nie ufałem, wręcz przeciwnie. Pierwszy raz od wielu lat mogłem stwierdzić, że nie chcą dla mnie złego. Samotność była moim przyjacielem w doli i niedoli i lepiej się czułem w swoim towarzystwie na łonie natury. Pewnie przez to, że większość mojego życia było spędzone na dworze. Szybko podniosłem się na nogi, potrząsnąłem głową rozrzucając grzywę na boki mojej szyi i ruszyłem w stronę domu, z którego właśnie wychodził Nakir.
-Dzień dobry.- zagadał kiedy podszedłem, a ja skinąłem głową w odpowiedzi. Nie bardzo lubiłem mówić, przed poznaniem Amber nie rzuciłem słowa właściwie do nikogo. Opuściłem głowę i wpatrzyłem się w trawę pod moimi kopytami zastanawiając się czy ją zjeść. Chwile wpatrywałem się w nią tępo po czym potrząsnąłem głową i podniosłem ją. Dzisiaj czułem się znacznie bardziej zamulony i przygnębiony niż przez ostatni tydzień. Stojący obok ogier rzucił mi uważne spojrzenie, ale nie podniosłem wzroku.
-Pójdę się napić.- powiedziałem i podążyłem w stronę jeziora. Temperatura nieco opadła, dzięki czemu lód broniący dostępu do wody łatwo złamał się pod uderzeniem mojego kopyta. Woda była lodowata, ale nie przeszkadzało mi to. Wziąłem kilka łyków i łypnąłem okiem w bok. Z domu wyszła Amber i rzuciła Nakirowi znaczące spojrzenie. Czyżbym o czymś nie wiedział? Chwilę rozmawiali cicho. Może i gdybym się wysilił, usłyszałbym, ale nie chciałem podsłuchiwać. Jeśli będą chcieli sami mi powiedzą. Zaczęli iść w moją stronę, Amber pierwsza, a Nakir parę kroków za nią. Podniosłem głowę czekając na nich w milczeniu. Mieli nieodgadnione miny, a mnie zastanawiało o czym chcą rozmawiać. Stałem w miejscu tylko ich obserwując kiedy do mnie podeszli.
-Musimy ci coś powiedzieć.- zaczęła klacz patrząc spod oka na ogiera, który znalazł się obok mnie. Nadal nie wykonywałem żadnego ruchu tylko na zmianę patrzyłem im w oczy. Po chwili ciszy Nakir podjął:
-Mam niebezpieczną moc...-wbiłem w niego spokojne spojrzenie.- Widzę sny innych. One mnie wciągają...i bardzo trudno mi się obudzić.- przerwał obserwując moją reakcję, ale ja zachowałem moją twarz pokerzysty.-A jeśli wpadnę w czyjś koszmar...mogę zabić.- zakończył z cichym westchnieniem. Obserwowali moją reakcję z napięciem. Zapadła cisza. Rozumiałem, każdy ma moce, których nie wybierał. Co do mnie się bałem się o mnie, bo moje życie i tak już zostało zatrute, ale z moimi koszmarami z przeszłości nie mogliby być bezpieczni. No, przynajmniej Amber.
-Jest jeszcze coś.- powiedziała klacz po chwili robiąc dołek w ziemi kopytem.- Pewna roślina o nazwie grendaus być może będzie mogła stanowić lekarstwo na tę moc. Rośnie ona w stronach, w których żyłam...- zacięła się, lecz zaraz powróciła do przerwanego wątku.- Razem z Nakirem postanowiliśmy się tam wybrać, aby ją zdobyć.- Czekałem aż wyjaśni to do końca, choć wydawało mi się, że wiedziałem o co chodzi.- I chcieliśmy się spytać czy wyruszysz z nami w tę podróż?- skończyła patrząc na mnie z nadzieją. Przetworzyłem to wszystko w mojej głowie przymykając delikatnie oczy. Nadal zachowywałem spokojny wyraz pyska, lecz emocje burzyły się we mnie jak tańczący ogień we wnętrzu płonącego domu. Nie mogłem ich teraz opuścić, a to co mnie bardzo zdziwiło, to to, że zaczynałem czuć coś takiego jak troskę. Co się ze mną dzieje...pomyślałem. Faktycznie, polubiłem tę dwójkę, a oni akceptowali mnie takiego jakim jestem. Czyli zmęczonym życiem wrakiem dawnego siebie. Sprawili, że pierwszy raz od bardzo długiego czasu zaczynałem się na kogoś otwierać. Otworzyłem gwałtownie oczy i wbiłem w nich na zmianę wzrok.
-Oczywiście, macie we mnie oparcie.- westchnęli i Amber lekko się uśmiechnęła.
-Cóż, w takim razie...kiedy wyruszamy?
-Zaczekajcie.- zatrzymałem ich moim głosem. Przerzuciłem spojrzenie na Nakira.- Nie jestem pewny czy będziecie ze mną bezpieczni. Muszę was ostrzec. Bardzo często miewam koszmary...-zamilkłem próbując się w sobie zebrać. Ostatnia noc była pierwszą od bardzo dawna, w której mary nocne i wspomnienia mnie nie dopadły. Spojrzeli po sobie, a ogier zmarszczył brwi po czym odparł.
-Jeśli będziemy w wystarczającej odległości, nic nie powinno się stać.- Kiwnąłem głową na znak zgody i pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna zrobiłem coś, co prawie wyleciało mi z pamięci. Uśmiechnąłem się ledwo podnosząc konciki pyska, lecz to i tak było coś. Pierwszy raz od jakiegoś czasu nie było to wymuszone.

<Amber? Nie dodałam już żadnej jatki ani nic, bo moje opowiadanie zajęłoby całą stronę i jeszcze więcej. Ale wyjaśniliście Pesterkowi wszystko i teraz mogą ruszać. C;>

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D