wtorek, 12 grudnia 2017

Od Pestera do Nakira...

Zauważyłem, że od pewnego czasu Amber ciekawie przygląda się nowo poznanemu ogierowi. Na przedzie szła, jak powiedziała klacz, Jill, a my za nią jeden za drugim. Skąd u licha ona zna imię żbika? Byłem pewny, że nie spotkali się nigdy przedtem, gdyż ich reakcja na to nie wskazywała. Musieli spotkać się pierwszy raz. Ale to, jak domyśliła się imienia daimona Nakira pozostawało zagadką. On sam szedł zaraz za swoim towarzyszem, za nim Amber, a ja zamykałem tyły. W sumie cieszyłem się z tego powodu, bo mogłem w spokoju wsłuchać się w swoje myśli i nikt nie mógł nic odczytać z mojego pyska. Dzisiaj spotkałem aż dwa konie, co zdarzało się bardzo rzadko. Może dlatego, że mieszkam na pustyni, a klacz mnie stamtąd wyrwała? Jestem typem samotnika, towarzystwo innych koni przestało mi być potrzebne bardzo dawno temu. Nie było innego sposobu, musiałem od niego odwyknąć...Nie. Nie teraz. Zepchnąłem wspomnienia z klifu nad którym wirowały moje myśli niczym szaleńczy wiatr, w ciemną otchłań zapomnienia. Zauważyłem, że coraz częściej nachodzą mnie rozmyślania o rodzinie, o całym wcześniejszym życiu. Obawiałem się tego. Koszmar z przeszłości znów zaczął wdzierać się do mojego umysłu, z mozołem lecz byłem pewien; jeżeli teraz tego nie powstrzymam, po raz kolejny życie przestanie być czymś z czego bym się cieszył. A może muszę się z nim zmierzyć? Twarzą w twarz? Czy już zawsze będę uciekał? Przed wspomnieniami? Potknąłem się o wystający korzeń.
-Wszystko w porządku?- spytała Amber, odwracając się w moją stronę. W głębi duszy chciałem mieć przyjaciela. Nie, nie tylko chciałem. Potrzebowałem. Czy klacz kiedyś nim będzie? Była miła, rozmowa z nią odpędzała złe myśli. Westchnąłem. Czy ja w ogóle zdołam się zaprzyjaźnić? A kto by chciał, z takim ponurakiem bojącym się własnej przeszłości?
-Tak, idźmy dalej.-mruknąłem unosząc głowę i na chwilę zamykając oczy. Czułem, że kiedyś przyjdzie czas na podzielenie się z kimś tym co przeżyłem. To pragnienie zaczęło wypalać we mnie coraz większą ranę, która nie dawała spokoju. Nie. Jeszcze nie teraz. 
-Za chwilę będziemy!- rzuciła idąca na przedzie Jill, nawet się nie oglądając. Teraz z kolei mój wzrok natrafił na nowo poznanego ogiera. Kim był? Czemu nie powiedział całej prawdy? Rozumiałem to, w końcu sam byłem w podobnej sytuacji. Najwyraźniej miał powód do milczenia, a ja to szanowałem. Wydawał się nieco zamyślony, może trochę mrukliwy. Był dobrym koniem, wyczułem to. Tak długo los zmuszał mnie do uczenia się takich rzeczy, że odgadłbym czy ma złe zamiary. Umiał zadbać o siebie, w końcu dotarł tu sam, oczywiście oprócz żbika. Właśnie. Gdzie podziewała się Auris? Uniosłem głowę przeczesując oczami zachmurzone niebo, lecz po sowie ani śladu. No cóż, Auris zawsze była i z pewnością będzie niezależna od nikogo. 

<Nakir? Pestero jak zwykle o przeszłości. C: No, ale niedługo to wszystko trochę się rozjaśni. Następnym razem postaram się napisać nieco dłuższe.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D