wtorek, 12 grudnia 2017

Od Amber do Pestera...

Tajemniczy ogier milczał. Po chwili cofnął się o krok.
- Kim jesteś? – Pestero spokojnie powtórzył pytanie i pochylił lekko głowę, uspokajając obawy konia co do naszych zamiarów. Tamten zawahał się i po chwili odpowiedział:
- Jestem koniem. Z w y c z a j n y m koniem. Nie mam mocy. Nazywam się Nakir i po prostu tędy przechodzę, więc może byście mnie przepuścili? – mimo przekazu w jego głosie nie usłyszałam irytacji. Po chwili zobaczyłam w jego oczach zaskoczenie i wstyd. Te słowa do niego nie pasowały.
Dalej szukałam czegoś w jego myślach. Miał daimona! Nazywała się Jill, była żbikiem… Poszłam dalej. Rodzina, smutek, ucieczka… Czułam że nie powinnam zapuszczać się aż tak daleko. To jego sprawy, a potwierdziło to uczucie, które napotkałam dalej. Strach. Ból. Desperacki brak akceptacji. Gdzieś w tym wszystkim była ukryta tajemnica, ale rozmyta, niewyraźna. N i e p o w i n n a m t a m b y ć. Szybko uwolniłam się z myśli Nakira i nagle uderzyła we mnie rzeczywistość. Zatoczyłam się do tyłu, ale Pestero pomógł mi odzyskać równowagę. Spojrzałam na nieznajomego. Nie wiedziałam o nim wiele, ale jednego byłam pewna. Kłamał co do swojej mocy i miał do tego kłamstwa powody. Przechyliłam głowę.
- Przepraszam, to było… niemiłe. – powiedział ogier po długiej chwili milczenia. – Nie wiem dokąd idę. Szukam… czy ja wiem… domu?
- W takim razie możesz do nas dołączyć! – sama nie wiedziałam, czemu powiedziałam to z taką energią w głosie. Nakir przez chwilę wyglądał, jakby chciał natychmiast odmówić, a mi - znowu z niewiadomych przyczyn - zrobiło się przykro.
- Byłoby mi miło. – uśmiechnął się. Wiatr rozwiał mu grzywę, a on odrzucił ją do tyłu. Wydawał się taki… wolny. I niezależny.
- No cóż, mi też miło Cię poznać… – dodał Pestero.
- Oh. – tylko tyle mogłam powiedzieć, bo naraz uderzyły do mnie dwie rzeczy. Nie przedstawiliśmy się Nakirowi… A ja w ogóle nie spytałam się mojego towarzysza o zdanie w sprawie wędrówki z nim. Nie wiedziałam, jak się wytłumaczyć. Chciałam mu posłać przepraszające spojrzenie, ale stał to mnie bokiem.
- Na imię mi Pestero, a to jest Amber. Możesz z nami iść, jeśli chcesz. - odezwał się. Na szczęście mój problem miałam z głowy. - Idziemy do serca stada, tam mieszka większość koni... Możecie tam znaleźć swoje miejsce. - Nakir znowu wyglądał, jakby miał ochotę uciec, ale nie mógł wypowiedzieć ani słowa.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł. - odezwałam się, a koń spojrzał na mnie z wdzięcznością.
- Znam ładne miejsce, ale musiałabyś tam posprzątać, o ile szanowna panna nie boi się kurzu. I pająków. - wtrącił się obcy głos. - To na granicy jakiejś łąki i jeziora. Miłego topienia się. - wszyscy naraz spojrzeliśmy w tamtą stronę. Machając powoli ogonem i patrząc się na nas spode łba, stał tam dość duży kot. Żbik.
- Ty musisz być Jill... - stwierdziłam, przechylając głowę. O rany, czy ja powiedziałam to na głos? Nie, nie, nie. To nie mogło się stać. Zaczęłam gorączkowo myśleć jak to odkręcić. Przecież nie miałam prawa wiedzieć jak ona ma na imię...
- No cóż, to my się może ulotnimy na tą łąkę! - zasugerowałam, na moje nieszczęście odrobinę za głośno. Uśmiechnęłam się przekonująco, po czym pobiegłam w stronę lasu.
- To w drugą stronę, ofermo. - kimkolwiek ona jest dla Nakira, ja raczej nie polubię Jill.
- Ach tak. W drugą stronę. - zawróciłam i po chwili szliśmy przez łąkę, teraz pokrytą śniegiem.

<Pestero?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D