piątek, 12 października 2018

Od Zary do Koryna...

Zamknęłam oczy. Uśmiechnęłam się. Miałam wrażenie, że była to ta najlepsza chwila, na wyrażenie swoich uczuć do Koryna. A co, jeżeli byłam zbyt ,,szybka" i to go odstraszyło?
Postanowiłam, że dam jemu więcej czasu. I sobie. Nadal nie wiedziałam, czy jestem gotowa. Moja mama podobno zaczęła współżycie w wieku trzech lat. Tak podejrzewam. Nigdy mnie nie pouczała o damsko męskich sprawach. Była zajęta zatruwaniem mi życia.
Czułam bliskość Koryna podczas snu. Leżał tak blisko mnie... Czułam na swoim nosie jego oddech. Słyszałam jego bicie serca.
Zapadłam się w objęcia Morfeusza.
Tej nocy nie miałam żadnych snów. Czułam tylko, jakbym unosiła się na jakiejś chmurce. Gdy otworzyłam oczy, było jeszcze ciemno. Koryn nadal spał. Przez trzy godziny wpatrywałam się niego, nie mogąc nasycić się wzrokiem jego posturą. Wodziłam wzrokiem po jego umięśnionych nogach i masywnych skrzydłach. W głębi duszy czułam, że to najpiękniejszy etap w moim życiu.
Zbliżyłam się do niego, a on jeszcze na jawie, położył mi swój łeb na moim boku. Poczułam jego ciepło. Znowu zapadłam w sen.

<Koryn?>

1 komentarz:

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D