wtorek, 4 lipca 2017

Od Salwadora do Stelli...

Okazało się że nędzne krzaki i drzewa (nie licząc spalonej na wiór trawy) zaprowadziła nas na jakże urokliwą wcale a wcale nie upalną pustynię. Miałem ochotę wydrzeć się: "NIEEEE", ale porzuciłem ten plan. Moja sierść sprawiała, że czułem się jak kurczak z grilla. Nie wspomniałem jeszcze,że to była zimowa sierść. Była gruba i puchata, ponieważ pochodzę z zimniejszych rejonów tego świata. "No dobra koniec już tyvh jęków" - upomniałem się w myślach.
-Ktoś się orientuje ile jeszcze będziemy musieli iść przez ten grill? - spytałem.
- Nikt nie wie. - odparła Stella. Miała na grzbiecie Hope'a, który sobie smacznie drzemał, chociaż był owinięty lepką trawą. Ale takaąąaaaą soczystą... Oblizałem się. Byłem taki głodny. Potknąłem się. Nagle zobaczyłem bajorko. Pełne wody! Otaczała je bujna roślinność.
- Chodźcie! Tam jest woda! - powiedziałem najszybciej jak mogłem i nie wiele myśląc ruszyłem przed siebie cwałem. MUSIAŁEM COŚ ZJEŚĆ.
**Oczami Daimond**
-Chodźcie! Tam jest woda! - usłyszałam wrzask Salvadora. Nagle poczułam że slephir z cwału przechodzi w swój unikalny inochód* i zaczny pokonywać odległość wielkimi skoko-biegami poprzeplatanymi z islandzkim toltem. To nie było miłe uczucie. Zsunełam się mu na zad, następnie na ogon i wtedy spadłam. Głowa mi ciążyła, w ostatniej chwili dostrzegłam, że mój przyjaciel wpadł w wielkie gigantyczne ruchome piaski. I.. I zapadła ciemność...
Moje myśli się kołotały,  przywróciłam się na chwile do porządku. Wycharczałam do Kastoro i Hope'a siedzących najbliżej mnie:
-Ruchome pia..s.ki... - i zapadła ciemność. Zemdlałam.

*inochód - ten kto ma choć odrobinę pojęcia o koniach będzie wiedział. Ja wiem co to jest ale nie umiem wyjaśnić.

<Stella? I co było dalej>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D