niedziela, 25 czerwca 2017

Od Zary do Arkadii...

Było mi niedobrze. Spanikowałam, gdy więzy się na mnie zaciskały. Przypomniało mi się dzieciństwo. Bałam się korzeni. Bałam się w ogóle roślin. Wkrótce jednak więzy odpadły, ale ja nadal dygotałam. Koszmar z dzieciństwa!!! Zwinęłam się w kulkę i zakryłam łeb kopytem. Wstydziłam się swojego lęku. Wstydziłam się kraść. Wstydziłam się spojrzeć w oczy tej klaczy, którą chciałam okraść. A co jeśli to koń natury?
- Jesteś koniem natury? - szepnęłam nie odpowiadając na jej poprzednie pytanie.
- Nie. Koniem ziemi, ale mam trochę z konia natury - odpowiedziała klacz przyglądając mi się z troską.
Spląt podszedł do mnie.
- Kim jesteście? - powtórzyła klacz.
A propos`, nie opisałam jej... Klacz miała zielono białą maść i białą grzywę. Bałam się jej...
- Nazywam się... A po co ci to wiedzieć? - fuknęłam chamsko.
- Czemu włamaliście się do mojego domu?
już chciałam coś powiedzieć, ale sir Spląt uprzedził mnie.
- Chcieliśmy tylko trochę jedzenia i wody! Nie kradniemy cennych rzeczy!
Miałam ochotę go walnąć. Chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce. Mimo, że klacz była łagodna, nie ufałam jej.
- Chce wam tylko pomóc! - szepnęła Arkadia.
- Ale my nie chcemy - wstałam i złapałam sir Splata za kark i zarzuciłam go na plecy.
Arkadia posmutniała. My wyszliśmy, zostawiając tobołek jedzenia przed klaczą. Trzeba znaleźć inny dom.
- Zaczekajcie, proszę! - zawołała Arkadia, biegnąc do nas.
Przystałam. Sir Spląt zrobił to samo. Czego ona jeszcze chce?

<Arkadia, napiszesz;)?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D