czwartek, 10 listopada 2016

Od Stelli...

Szli kanionem razem. Stella, Hope, Salvador i jego likaona. Nagle usłyszeliśmy szelest. Salvador i jego daimona rozmawiająca z Hope nie zważali na to uwagi. Tylko Stella się obracała i oglądała. Nagle z krzaków wyskoczył czarny pegaz i Lwica, która pokazywała groźnie kły.
- Powiec lepiej swojej przyjaciółce, żeby się uspokoiła! – Krzyknęła Stella
Koń zaczął coś mruczeć ze swoją daimoną
- Podejdźcie, ona nie zaatakuje – powiedział – Słucham.
Stella zaczęła:
- Nazywam się Stella, to Hope, Ten koń to Salvador, i jego likaona. Udajemy się do Stada Clarisse. Teraz wy się przedstawcie – Zarządziła.
- Nazywam się Kosarius, a to Kastoro. Udajemy się też tam.
- To może pójdziemy razem? – Zaproponował Salvador.
Hope, oraz Likaona zaczęły wąchać Kastoro z bezpiecznej odległości.
Lwica i Pegaz zaczęli się naradzać. Mimo szeptu Hope słyszał każde słowo.
- Co robimy, Kastoro? – zapytał Kosarius.
-Chmm… - Lwica się zamyśliła. – Pójdziemy z nimi, ale jak nas zaatakują to od nas oberwią.
-Nie wiem… - Jęknął koń. Nie wygramy z tym ośmio- nogim koniem! I ta dziewczyna… Wygląda groźnie… Ale możemy z nimi iść, co?
- Dobra – Powiedziała.- Idziemy.
Odwrócili się.
-Idziemy z wami – Powiedział Kosarius.
I tak razem trzy konie, oraz ich daimony szły do Stada Clarisse.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D