czwartek, 10 listopada 2016

Od Stelli...

- Czeka nas długa droga – Powiedział Hope – Jesteś spakowana?
Stella nie miała za wiele rzeczy do wzięcia. Tylko koc z grzyw lwów na zimne noce i pamiętnik, który kupiła od borsuka. Kartki były z trzciny cukrowej, a okładka ze skóry krokodyla. Hope miał zieloną bluzę z liści i kilka $ w kieszeni.
- Jestem – Powiedziała – Możemy już ruszać do Stada Clarisse.
Przyjaciele ruszyli przyjemnie stępem. Podróż miała zająć takim tempem dwa dni. Jednak gdyby od razu ruszyli kłusem dotarliby nazajutrz. Więc Stella i Hope pół godziny potem żwawym galopem. Po czterech godzinach z ciemniało. Stella i Hope byli padnięci. Jak dotąd nie znaleźli nic do picia. Położyli się na trawie i zasnęli okrywając się kocem z lwich grzyw. I tak spali. Nagle Stella usłyszała wycie. Natychmiast zbudziła towarzysza. Wokół roiło się od głodnych hien, które zrobiły koło wokół Stelli i Hope. Było ich najmniej piętnaście. Hieny zaciskały koło…
- Pomocy! – Zawyli razem Hope i Stella.
Najodważniejsza Hiena była już o dwa metry od wystraszonej Stelli. Gdy się jeszcze zbliżył skoczył na koniu na grzbiet i wszczepił pazury w szyję Stelli. Zaczęli razem się szarpać.
- Hope, ratuj! – Wrzasnęła Stella, kiedy druga hiena ugryzła ją w nogę. Lecz dingo nie zareagował, walczył z pięcioma hienami naraz. Był najmniejszy, a poza tym oni mieli przewagę liczebną. Pierwsza rzuciła się na niego i ugryzła go w kark. Drugi tez rzucił się na niego. Nagle z krzaków wyłonił się Salvador ze swoją Likaoną. Salvador był koniem z ośmioma nogami, dzięki czemu odstraszył wszystkie hieny. Likaona zeskoczyła z grzbietu Salvadora i podbiegła by pomóc Hope się podnieść.
- Dziękuję – powiedziała Stella.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D