czwartek, 10 listopada 2016

Od Kosariusa...

Kosarius nienawidził dżungli. Tak samo Kastoro. Przez cały dzień narzekała:, że jest za mokro, za gorąco.....Co chwilę potykali się na wystających korzeniach, a liście zasłaniały widok. Zdarzało się też, że chodziły po nich najróżniejsze robale zwłaszcza pająki i to olbrzymie, tłuste, kolorowe pająki. Błłłeeee. Pegaz otrząsnął się. Nie pora na takie myślenie złajał się w duchu. Trzeba pocieszać się myślami, że gdzieś tam jest koniec deszczowego lasu, a jeszcze dalej jest jego upragniony cel, stado Clarisse do którego chciał dołączyć od małego, o którym wieczorem myślał i marzył, że może kiedyś....Nagle poczuł jak gałąź uderza go w głowę więc zarżał z niezadowoleniem co było błędem, bo od razu do pyska wleciała mu masa owadów które natychmiast wypluł ale znowu się zagapił, jego noga zaplątała się o jakieś zielsko i upadł. Kastoro warknęła poirytowana rozdeptując mrówki próbujące się na nią wspiąć.
Kastoro była jego najlepszą przyjaciółką. Od kiedy zostawił rodziców była przy nim i pomagała mu, a że była lwicą na równinie nikt ich nie zaczepiał. Gdyby jednak ktoś zaczepiał otrzymywał niezłe manto.
- Nic Ci nie jest?- spytała nie odrywając oczu od swoich łap oraz mrówek.


- Już wstaję- potrząsnął łbem zrzucając z niego kilka mrówek po czym chwiejnie się podniósł. Ruszyli dalej, a po chwili znaleźli się poza terytorium mrówek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D