czwartek, 3 maja 2018

Od Shaytana do Miiko...

Skrzywiłem się, jednak przez następną godzinę wypełnioną szmerami rozmów z zewnątrz milczałem, rozmyślając nad wszystkim i próbując jednocześnie czasem podsłuchać. Obiła mi się o uszy ,,iluzja", ,,stado" i ,,z zaskoczenia" - czyli typowe, nic konkretnego, nic sensacyjnego. Zostali wybrani jako mechanizm, a ja będę narzędziem - więc zapewne jest jeszcze ktoś z góry, ktoś, kto ma w tym cel i steruje całym przedsięwzięciem.
— Czas na trochę wyjaśnień. - oznajmił siwek, wracając z powrotem do ciemnego pomieszczenia. Podniosłem głowę przewiercając jego sylwetkę stalowym, nieco znudzonym spojrzeniem. - Jesteśmy gotowi już od dawna, więc nie będziesz się długo nudził. - rzekł jak zwykle powoli. - Wyruszamy jutro o świcie w kierunku południowym. Reszty dowiesz się na miejscu. A, byłbym zapomniał. - jeden z jego towarzyszy podszedł do mnie dosyć ostrożnie, utrzymując za pomocą magii w powietrzu dziwaczne, stalowe narzędzie o ostrej krawędzi. Prychnąłem ze złością, strzygąc niespokojnie uszami. Jednym gwałtownym ruchem ogier pozbawił mnie lotek na jednym ze skrzydeł. Rzuciłem się w bok, więc z drugim trochę się namęczył, na dodatek przesuwając ostrzem po mojej łopatce.
— Dobrej nocy. - rzucił jeszcze jadowicie, zostawiając po obu stronach wejścia swoich strażników. Opuściłem od razu łeb, zamykając oczy. Należało dobrze się wyspać przed jutrzejszą masakrą.
~Some time later~
Skrępowany już tylko grubym sznurem na szyi i kilkuosobową eskortą rozglądałem się dookoła, co jakiś czas pocierając zaczerwienione ślady od dawnych pęt. Armia była całkiem liczna, i dobrze uzbrojona. Co najmniej co trzeci wojownik szczycił się błyszczącą w promieniach wschodzącego, intensywnie czerwonego po wczorajszym załamaniu pogodowym słońca stalą broni różnego rodzaju: mieczy, włóczni, sztyletów i młotów, niektórzy podpierali się laskami rzeźbionymi w runy mające wzmacniać zaklęcia, jeszcze inni trzymali w zębach tarcze lub skórzane nakrycia uszu. Całe to towarzystwo wywoływało niezły rumor w wąskiej, ale z rzadka porośniętej roślinnością wyższą niż niskie krzewy i zioła dolinie. Zacząłem grzebać kopytami w ziemi, trochę zniecierpliwiony. W głowie analizowałem swoje umiejętności i wszelkie możliwości. Wtem moją uwagę przykuła jedna rzecz na którą do tej pory nie zwracałem zbytnio uwagi.
— Mieliście czas i środki czekać tu tyle na IDEALNĄ akcję? - zwróciłem się do przywódcy.
— Na taki stary żywioł było warto. - mruknął z uśmiechem rozmówca, po czym oddalił się, wrzeszcząc coś ochryple do grupy rozhulanych młodzianów. Wreszcie nastąpił wymarsz wojsk, dziesiątki kopyt rozpoczęły ubijanie ziemi. Dzień był dość ciepły, jednak wiał chłodny wiaterek rekompensujący to - dzień, który zachęcał całym sobą do oddania się w ręce losu i odpoczynku, podczas gdy stał się dniem wojennym. Mieliśmy do pokonania średnią odległość, więc mniej więcej przed południem, dzięki wczesnemu wyruszeniu, dostrzegłem jako taką granicę. Miałem ochotę zaprzeć się kopytami i walczyć, ale chłodny rozsądek trzymał na razie mocno stery.
— Szpiedzy na stanowiskach?
— Tak, powinni dać radę, wystarczy dać znak...
— Widzieliście to?
— No no, warto było tyle maszerować w skwarze...
— Chłopie, niezła witka!
— Cisza! - krzyknął w końcu siwy ogier, sam okuty prawie cały w zbroję z zatkniętym długim, żelaznym, trochę pordzewiałym mieczem. Teraz odwrócił się do mnie i kilku innych koni, w tym jednej klaczy.
— Omówmy taktykę. - rzekł. - Szpiedzy wciąż czatują, by w razie czego nas powiadomić o zmianie sytuacji. Część wojska ruszyła by okrążyć tereny i skryć się na tyłach. My przeprowadzimy armię. Tu wkraczasz Ty. Obejrzyj sobie dobrze ten widok. - wskazał kopytem na całe zgromadzone plemię. Ta gadka miała mnie zastraszyć czy przekazać potrzebne fakty? - Twoja rola to jedynie przeniesienie się do paru miejsc i trochę iluzji. Twoi towarzysze wszystko ci opowiedzą. - z tymi słowami oddalił się.
— Na skraj polany. - mruknął niechętnie jeden z wspomnianych strażników. Wszyscy stali ściśnięci wokół mnie i przewiązani powrozem, jednak chwilę jeszcze wstrzymywałem się, chcąc tego uniknąć. - Już! - w tym momencie świat zawirował, po czym zafundowałem im twarde lądowanie. Konie pasły się dość spokojnie, idylliczna wręcz scena za której kulisami czai się śmierć. Przez moment gniadosz wypatrywał czegoś.
— Do dzieła, panie magiku. Prosimy karego jednorożca-zwiadowcę. - westchnąłem cicho, unosząc nieco ciężką, jak żelazną, kończynę. Zza drzew wybiegł zdyszany ,,rożek", machając łbem. Powtarzałem jako iluzję słowa szeptane mi do ucha przez tego oślizgłego gada.
— Stado...Ognia, przy...Głębokim jeziorze i Wielkiej pustyni, to znaczy pomiędzy nimi...Muszę wracać. - taki oto komunikat przekazał wyimaginowany wspaniale osobnik, a po kilkunastu metrach w lesie rozpłynął się w powietrzu.
— Wracamy. Wracamy, ale już! - wrzasnął szeptem strażnik.
— Daj mi się skupić. - warknąłem w jego stronę, napinając mięśnie. Dłużej nie mogłem wytrzymać; atak teraz albo nigdy. Z powrotem znaleźliśmy się wśród wojsk, cała akcja nie trwała dłużej jak kilka minut. Miałem zamiar prędko się wyswobodzić, ubić jak największą liczbę przeciwników i zniknąć ponownie, lecz powstrzymał mnie jeden widok, jedno spojrzenie: karej klaczy szamocącej się w tłumie. Serce podeszło mi do gardła. Wyrwałem do przodu, czując ból wpijających się w moje ciało sznurów i...psychiczny.
— No proszę...to ktoś ważny? Tym lepiej. - usłyszałem wypowiedź siwka stojącego naprzeciwko mnie. Klacz spoglądała na mnie bezradnie.
— Idziemy. - maszerowałem z wzrokiem wbitym w ziemię. Miała płacić za swoją niewinność? Nie na mojej zmianie. Ostatecznie znaleźliśmy się na miejscu z którego armia miała wyruszyć do walki. Stałem na uboczu. Poczułem dziwny przypływ sił. Szczelina manna. Teraz albo nigdy. Starając się ukryć wszelkie objawy sztuczki, przymknąłem lekko oczy. Gdy je otworzyłem, od strony jeziora nadciągało stado Clarisse w pełnym pędzie. Wróg ruszył im na spotkanie, lecz gdy tylko zderzył się z przeciwnikiem rozpłynął się on. Po chwili na zdezorientowany szwadron wypadła prawdziwa fala z lewej strony.

<Miiko? Trochę nijakie, bowiem pomieszały mi się wątki, ale chyba da się czytaćXD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D