środa, 9 maja 2018

Od Shaytana do Miiko...

Kolejne ciosy spadały na moje łopatki, szyję, boki, nogi, zad i głowę, mając na celu pozbawienie mnie, rzecz jasna, życia. Dalsze widowisko jako walka dwóch stad zginęło gdzieś pod falą mroczków. Świat zmienił się w mozaikę plam, a ból, choć nadal docierał z całą mocą, stawał się jakby zbyt nudny, by mnie obchodził. Powoli nogi się pode mną uginały, milimetr po milimetrze.
Więc tak ma się to skończyć?
Moja podróż po tej krainie będzie miała swój kres...a szkoda.
Clarisse wygrają, uczczając gdzieś zwycięstwo.
Stado Ognia ucieknie z podkulonym ogonem po kolejne rozkazy.
Crux zostanie dzikim, wolnym od psychicznych więzów kotem.
A Miiko...
Miiko?
Miiko?!
Ona też nie przeżyje. A to zwyczajnie niemożliwe i niemożebne.
Ta myśl natychmiast obudziła mnie do działania. Może bariera blokowała tu moją magię, jednak moc ze szczeliny mannej płynęła niczym miodowy potok. Korzystając z elementu zaskoczenia po moim pozornym poddaniu się, z furią gwałtownie poderwałem się i stając dęba, zacząłem miotać na wszystkie strony. Choć sznury trzymały mocno, z moją wzmocnioną siłą miotałem strażnikami jak pachołkami wokół siebie, parskając i rżąc, rzucając się z zębami i podgryzając pęta oraz kopiąc. Konie postanowiły ratować się ucieczką, lecz po dłuższej chwili wszystkim nie wyszło to na dobre. Zrzuciłem z siebie pętle i przechodząc po zakrwawionych ciałach zbliżyłem się z położonymi uszami do tego, który był gotowy wbić zaraz w ciało klaczy jakiś sztylet. Pchnąłem go na ziemię, po czym stratowałem kopytami. Kątem tylko oka widziałem karuskę, nie będąc w stanie zrobić więcej. Ruszyłem cwałem w stronę pola walki.
Bitwa trwała w najlepsze; ziemia nie nasiąkła jeszcze krwią rannych i zabitych, słońce prażyło grzbiety, z daleka wszystko wyglądało jak uosobienie chaosu. Czułem w sobie wzbierającą z każdym krokiem magię. W międzyczasie nałożyłem impulsywnie na siebie iluzję przemieniającą mnie w karego ogiera. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Dopóki na niebie nie pojawiła się sylwetka ogromnego ptaszyska, na którego widok wszyscy znieruchomieli, co ułatwiło mi tylko sprawę. Wryci w ziemię przeciwnicy byli łatwym celem. Sama siła uderzenia zabiła jednego z nich. Następnie zabawiłem się, gdy zamiast w żywego wroga trafiali na wyimaginowaną pustkę, za to ktoś z boku ,,wbijał im nóż w plecy".
W końcu wszystko miało się ku końcowi. Dysząc, przedarłem się przez tłum i wzbiłem się w powietrze, odlatując czym prędzej w kierunku zachodnim. Położyłem się na na niewielkiej, leśnej polance, i zamknąłem oczy. Moje ciało domagało się odpoczynku.
Nadeszła noc. Wstałem całkowicie wypoczęty i gotowy do drogi. Postanowiłem wpierw skierować swe kroki na polanę. Skupiłem się i wykonałem dość szybką teleportację. Stojąc na granicy, wytężałem wzrok niemal do bólu, ale nigdzie nie mogłem dostrzec znajomej karej sierści poplamionej białym kolorem na zadzie. Kocura także ni widu, ni słychu. Zacisnąłem zęby i wzbiłem się w powietrze, kierując się do dawnego więzienia.
~Some time later~
Odprowadziłem karuskę na skraj niewielkiej przepaści.
— No już, wiej. - mruknąłem do otępiałej, jakby wrytej w ziemię klaczy. - Mogłaś mnie zabić, ale tego nie zrobiłaś. Nie będę powtarzać. Uciekaj! - krzyknąłem na koniec, kładąc uszy po sobie, robiąc krok do przodu i odsłaniając zęby. Jeszcze przez chwilę nieco zdezorientowana i zaskoczona Miiko stała jak słup soli, lecz wreszcie ruszyła cwałem przed siebie, byle dalej od tego miejsca. Uśmiechnąłem się lekko, po czym zawróciłem po Cruxa. Stanęliśmy oboje w tym samym miejscu. Wpatrywałem się w niknącą na horyzoncie sylwetkę, powstrzymując się od wszelkich niepotrzebnych rozmyślań i hamując emocje. Nie mogłem pozwolić, by teraz przejęły kontrolę.
— No no, niezła sztuczka. - miauknął kocur z podziwem. Parsknąłem śmiechem, zdejmują powoli iluzję siwka spod której wyłaniał się mój bułany pysk, kruczoczarne skrzydła i reszta ciała.
— Czas się zbierać. - siwek raczej nie będzie zadowolony, gdy obudzi się w pokrzywach, z piaskiem pod oczami i cały wytaczany w żywicy, z uciętym ogonem. Towarzysz posłusznie wskoczył na mój grzbiet. Tylko gdzie...? W końcu zamknąłem oczy...a po chwili znów je otworzyłem.
~Tymczasem~
Klacz biegła ile sił w nogach, wciąż nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Puścił ją wolno bez wyraźnego powodu. Na razie jednak się nad tym nie zastanawiała. Po pewnym czasie zwolniła, bowiem poczuła zmęczenie. Kierowała się wytrwale w stronę centrum stada. W końcu przekroczyła granicę lasu i znalazła się na rozległej łące. Z radosnym rżeniem podbiegła do pierwszego spotkanego konia. Zaczęły się gorące powitania i pytania.
— Coś mnie ominęło? - spytała z entuzjazmem.
— Właściwie, tak. Bardzo się cieszymy, że wróciłaś.
— Mów już. - rzekła niecierpliwie.
— Przybyliśmy na wyznaczone miejsce. Tam czekała na nas armia po drugiej stronie, ale wygląda na to, że w jakiś dziwny sposób zaskoczyliśmy ich. Gdy bitwa się zaczęła, dołączył do nas jakiś kary ogier. Wygląda na to, że używał iluzji. Naprawdę nam pomógł, ale potem zniknął. Ogólnie rzecz biorąc, wygraliśmy. - uśmiechnęła się klacz. Miiko milczała.
~Tymczasem~
Pod niebo wystrzelały wciąż czarne, spopielone, poskręcane w bólu pnie drzew, lecz pod sobą czułem miękką warstwę roślinności. Na martwej ziemi wyrosły żywe kwiaty i zioła, które z kolei ożywiały owady i inne drobne organizmy. Położyłem się w wygodniejszej pozycji na brzuchu. Spojrzałem w firmament, po czym moja głowa opadła na ziemię. Przełknąłem ślinę, mrużąc powieki. Nie potrafiłem teraz na to patrzeć. Byłem zbyt słaby?
Miiko jest bezpieczna. - pomyślałem jeszcze raz od tamtego momentu. Podróżowanie będzie teraz zbyt ryzykowne i męczące. Na ten czas oczy me napawały się już wystarczającą ilością dziwów i cudów. Może czas znaleźć nowe, w miarę stałe miejsce? Niczym ten chaber przede mną. Wstałem szybko i po dłuższej chwili znalazłem się wraz z Cruxem niedaleko polany, przy moim dawnym legowisku.
— Możesz odejść. - zasugerowałem, jednak zwierzę pokręciło głową.
— Uważam, że to dobry wybór. - odparł z zadowoleniem kot. Ruszyłem więc z nim u boku w stronę ,,serca" stada.

<Miiko?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D