piątek, 26 stycznia 2018

Od Nakira do Pestera...

Wiedziała. Nie wiem jakim cudem, może obrażona Jill wyjawiła jej wszystko? Byłem niebezpieczny, to fakt. Powinienem uciec, ale po prostu musiałem powiedzieć Amber prawdę. Tylko co miałoby to jej dać? Miała rację, stwarzałem zagrożenie. Uciekaj, szeptało coś w mojej głowie. To dla bezpieczeństwa ich wszystkich. Jeden koszmar i mogę kogoś zabić.
  - Wpadasz w sny innych. – szepnęła nagle klacz. – Nie umiesz się uwolnić. To przejmuje nad tobą kontrolę. Gdy wessie cię koszmar, zabijasz. – jej słowa mnie przeraziły. Streściła to w kilku bezdusznych zdaniach, sprawiając, że bałem się sam siebie. Spojrzałem w oczy Amber… I cofnąłem się o krok. Miała puste spojrzenie. Nagłe potrząśnięcie głową i jej oczy znów miały kolor głębokiej czerni.
  - Jesteś Łowcą Snów, prawda? Jill to wie. Jest z moich stron. I może ona nie ma o tym pojęcia, ale jest lekarstwo na twoją moc. – złapała moje spojrzenie. – Czytam w myślach, jeśli jeszcze nie zauważyłeś.
  Uśmiechnęła się blado, po czym podniosła się na nogi. Znowu była tą Amber, którą poznałem kilka dni wcześniej, zwykle pogodną, pomocną, odrobinę tajemniczą. Zszokował mnie fakt, że coś umie poradzić na to kim… czym jestem.
  - Nigdy nie podejrzewałem, że będzie dla mnie jakaś nadzieja. – wyszeptałem.
  - I wątpię, by to była jakaś szansa. Nie chcę wracać do domu, a tylko tam rośnie grendaus. Takie zielsko, odbierające moc. – wytłumaczyła. – Moja matka… Była zielarką, wiesz. Jeśli chcesz spróbować, jestem z tobą. Jeśli nie, rób, co chcesz…
  Byłem gotów zrobić wszystko. Mogłem coś zrobić z moim przekleństwem, Amber, kimkolwiek była i jakakolwiek była jej historia, była gotowa podać mi pomocne kopyto, ale był jeszcze Pestero. Sprawiał, że czuliśmy się pewnie i bezpiecznie; czy pójdzie z nami?
  Moje rozmyślania przerwało ziewnięcie klaczy. Rzeczywiście, było późno…
  - Jeśli pozwolisz, spędzę tę noc za zamkniętymi drzwiami. Przepraszam, ale chyba rozumiesz. – słaby uśmiech i już mnie nie było. Zagrożenie. Niebezpieczna moc. Słowa dźwięczały mi w uszach; a ja utwierdzałem się w przekonaniu, że jako niebezpieczeństwo nie powinienem się zbliżać do nikogo. A mimo to chciałem i powoli zaczynałem się zaprzyjaźniać, w szczególności z karą klaczą...

<,Mam 337 słów ;). Op pisane wspólnie, uznaliśmy że w naszej wenie przyda się jakiś konkretny cel, bo do tej pory trochę nie trzymało się to kupy… Pestero, zgódź się na tę podróż, ok? W twoim op może wytłumaczymy ci tajemnicę Nakira, a reszta należy do Ciebie^^ Pozdr z Bukowiny Tatrzańskiej i miłych Waszych przyszłych ferii, cześć!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D