piątek, 26 stycznia 2018

Od Amber do Pestera...

 Kilka kolejnych dni spędziliśmy, odbudowując dom. Trzeba było załatać kilka dziur, wymieść pajęczyny (Jill nie żartowała, było ich pełno), wyrzucić stare graty. Przez cały czas Nakir milczał, kilka razy przyłapałam go na nicnierobieniu i patrzeniu się w jakiś odległy punkt. Próbowałam z nim porozmawiać, ale szybko zmieniał temat i przypominał sobie że miał wymieść śnieg lub przynieść kilka gałęzi. Jill i Auris zniknęły, tylko tę pierwszą zdawało mi się widywać, gdy przemykała pośród ośnieżonych drzew. Pestero sprawiał wrażenie pogrążonego we własnych myślach, ale zdawał się być na swój sposób szczęśliwy, że może nam pomóc… Choć może był po prostu mniej przygnębiony. Czy on kiedykolwiek był naprawdę  s z c z ę ś l i w y?
  Ja… Nie tęskniłam za domem. Nigdy za nim nie zatęsknię. Ten nowy dom, stado Clarisse, spadł mi z nieba… Ale nie był rozwiązaniem moich problemów, choć odnowione i przytulne schronienie z pewnością coś zmieni w moim życiu.
  Pewnego wieczora, gdy kładliśmy się do snu we wnętrzu domu, usłyszałam ciche kroki. Nie poruszając się, powoli otworzyłam oczy. Zobaczyłam cień konia ze zwieszoną głową, szybko oddalający się między ośnieżone wzgórza. Nakir?
  Podniosłam się i pobiegłam za ogierem. Może i nie powinnam tego robić, ale on miał jakiś problem i najwyraźniej sam nie potrafił sobie z nim poradzić – a ja? Czy zgodzi się oddać mi tajemnicę za tajemnicę?
  Nagle pod kopytami mignął mi rozmyty kształt. Wyrwana z rozmyślań, straciłam kontrolę i poślizgnęłam się na lodzie. Zdezorientowana, obróciłam łeb… a tam, w świetle księżyca, stała Jill.
  - Nie pójdziesz za nim. – powiedziała stanowczo. Zamrugałam, niedowierzając.
  - Co? Ty mi tego zabraniasz? – zmęczona i poddenerwowana, wkurzyłam się na kocicę. – Nie wiem, jakim cudem tego nie widzisz, ale twój przyjaciel ma jakiś problem, który go przerasta. I zamierzam mu pomóc, a ty… ty… nie staniesz mi na drodze. – mój nieznoszący sprzeciwu ton powinien przerazić każdego – ale nie Jill. Stała tam dalej, wpatrując się w chmury za mną. Podążyłam za jej wzrokiem i serce zabiło mi mocniej. Ile usłyszał Nakir? Co on…?
  - Amber, masz rację. – powiedział cicho. – Ale ty też coś ukrywasz, prawda? Czy powinnaś się zamartwiać moimi problemami? – spojrzał mi w oczy, a ze mnie nagle uleciały wszystkie moje własne myśli, moja moc pozwoliła mi spojrzeć w jego umysł. Trwało to może ułamek sekundy, ale wiedziałam już jedno.
  - Kłamałeś. Masz moc. Niebezpieczną.

<I tu się kończy mój fragment, ma idealnie 400 słów. Teraz część pisana przez Michalczu>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D