-Hola, stój! Co tu się dzieje?- spytałem cicho, ponieważ na nic więcej nie było mnie stać. Wszystko mnie bolało, a podskakiwanie jeszcze pogarszało sprawę. Obcy koń zatrzymał się, a ja opuściłem powieki, bo czułem się dość kiepsko.
-Niosę cię do stada.- zabrzmiała odpowiedź, zdecydowanie wygłoszona przez klacz. Moje zdziwienie jeszcze się powiększyło jednak coś mnie zastanowiło. Czemu ona ma mnie nieść i się męczyć? Przecież sam mogę iść.
-Opuść mnie na ziemię, proszę.- westchnąłem, a klacz odwróciła głowę i spojrzała na mnie jak na kogoś kto postradał zmysły.
-Oszalałeś? Masz skręconą nogę!- i stąd ten ból.
-To nic. Muszę chwilę odpocząć.- pokręciła łbem i poddała się. Jakoś znalazłem się na ziemi i pech chciał, że stanąłem na uszkodzonej nodze. Ugięła się pode mną, a mnie przeszedł potworny ból, jednak zacisnąłem tylko żeby podnosząc hardo głowę w milczeniu. Klacz zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem.
-Połóż się.- zastosowałem się do jej woli, bo zrobiło mi się słabo. Trwaliśmy chwilę w ciszy przyglądając się sobie, aż w końcu usłyszałem pytanie:
-Mogę wiedzieć co tam robiłeś?- Ach, na klifie.
-Spacerowałem.- odparłem kładąc pysk na trawie. Uniosła brew, lecz nie odezwała się. Westchnąłem w duszy i powoli się podniosłem, próbując nie nadwyrężać zranionej nogi.
-Możemy iść.- rzuciłem robiąc pierwszy krok do przodu.
-Chyba żartujesz. Do szpitala jest daleko, a ty nie dojdziesz tam z nią.- wskazała na moją nogę, a ja szarpnąłem łbem rzucając jej znaczące spojrzenie.
-Nie znasz mnie.- uniosłem dumnie głowę.- dziękuję za pomoc, jednak nie będę ci się narzucać. Nie kwestionuję twej siły, po prostu nie chcę robić ci kłopotu.-wzruszyła barkami.
-Jak chcesz.- drugi krok. Przymknąłem na chwilę oczy. Kolejny. Zachwiałem się, lecz udało mi się utrzymać na nogach. Klacz podążała za mną, ale w końcu podeszła bliżej.
-Daj spokój.- mruknęła i podparła mnie.
-Dziękuję.- odrzekłem kierując swój wzrok pod nogi.
<Miiko?>
-Możemy iść.- rzuciłem robiąc pierwszy krok do przodu.
-Chyba żartujesz. Do szpitala jest daleko, a ty nie dojdziesz tam z nią.- wskazała na moją nogę, a ja szarpnąłem łbem rzucając jej znaczące spojrzenie.
-Nie znasz mnie.- uniosłem dumnie głowę.- dziękuję za pomoc, jednak nie będę ci się narzucać. Nie kwestionuję twej siły, po prostu nie chcę robić ci kłopotu.-wzruszyła barkami.
-Jak chcesz.- drugi krok. Przymknąłem na chwilę oczy. Kolejny. Zachwiałem się, lecz udało mi się utrzymać na nogach. Klacz podążała za mną, ale w końcu podeszła bliżej.
-Daj spokój.- mruknęła i podparła mnie.
-Dziękuję.- odrzekłem kierując swój wzrok pod nogi.
<Miiko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz