środa, 18 kwietnia 2018

Od Zary do Koryna...

Przez kilka ni nie zmrużyłam oka. Cały czas jestem myślami z Korynem. Czuję, że jak coś mu się stanie nie daruję sobie tego. Drżę cała, gdy na niego patrzę. To ja mu to zrobiłam! Za kim on poszedł? Za mną. Dotykam delikatnie jego splatanych włosów, ocieram pot z czoła. Widzę, jak otwiera oczy. Spogląda na mnie.
- Zara...
- Cii... - szepczę do niego odpoczywaj.
Daję mu wodę w specjalnym wklęsłym kawałku drewna i pomagam mu się napić. Potem śpiewam mu piosenkę. Cały czas jego oczy utkwione są we mnie.
- Kocham cię.
Czuję, jak coś mi skapuje z oczu, moje serce bije szybciej.
- Koryn... Ja też. Teraz już to wiem. Jesteś tym jedynym. Nie mogę bez ciebie żyć! Nie możesz mnie opuścić, rozumiesz? Nie przeżyję tego.
- Nie zamierzam. - unosi kopyto i głaszcze mnie kopytem na długość od piersi do nogi. Czuję w sobie zaskakująco miłe ciepło. Też unoszę kopyto i dotykam jego karku. Nigdy nie byłam tak blisko jakiegoś ogiera. Nasze usta się spotykają. Podążam kopytem w górę, mierzwię jego włosy nie przerywając pocałunku. On tego teraz potrzebuje. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Mieszanka miłości do Koryna i mojej tęsknoty za nim. Po kilku minutach przestajemy, bo daimony się na nas gapią.

<Koryn?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

REMONT!

TAK, WIEM, wygląda to tragicznie, ale to tylko remont:D